Przydatne informacje

Jedzenie

Polecam wszelkie odmiany tażina. Jest to zarówno nazwa naczynia, jak i dania w nim przyrządzanego. Tażin to wielki, gliniany talerz ze stożkowatym nakryciem w kształcie komina (ściętym na górze). Dzięki takiej budowie para u wylotu naczynia po zetknięciu z chłodniejszym powietrzem skrapla się i wraca do potrawy, a danie nie jest wysuszone. Zwykle jest to mięso z warzywami w połączeniu z aromatycznymi przyprawami, np. kminem rzymskim. Zwykle jest to baranina lub kurczak. Zamówiony na kilka osób tażin podawany jest z chlebem, a naczynie kładzie się na środek stołu. Najlepiej zamawiać lokalnie w mniejszych restauracjach, bo w masowych jadłodajniach (np. na rynku w Marrakeszu), gdzie jest podawany szybko nie smakuje dobrze, smaki nie zdążą się przegryźć. Innym tradycyjnym marokańskim daniem jest zupa harira, sporządzana z nasion roślin strączkowych, np. ciecierzycy oraz mięsa, warzyw i przypraw. Nie ma jednego smaku tej zupy - ilu kucharzy tyle odmian. Podobnie jak tażin.




Marokańska whisky

Tak marokańczycy nazywają herbatę. Zwykle jest to napar z zielonej herbaty z dodatkiem dużej ilości liści mięty. Herbatę pije się z małych szklaneczek i dodaje się niebotyczne ilości cukru. Podczas takiej wyprawy jak nasza, taka gorąca herbatka bardzo dobrze spełniała swoje zadanie energetyzująco-odświeżające. Herbatę leje się ze specjalnego czajniczka o egzotycznym kształcie z dużej wysokości - żeby ją dodatkowo napowietrzyć. Przed podaniem czesto najpierw wlewa się kilkakrotnie herbatę do szklanki i spowrotem do czajniczka.

Alkohol

W maroku oficjalnie nie sprzedaje się alkoholu ani nie pije się go na ulicach. Oczywiście ma to związek z religią. Są jednak sklepy i restauracje, które serwują napoje alkoholowe. Ale tylko w większych miastach.

Transport

W każdym większym mieście funkcjonują autokarowe firmy przewozowe, regularnie kursujące pomiędzy większymi miastami. Cena jest w miarę określona choć może też być ruchoma i ulegać negocjacjom. Na prowincji warto łapać okazję, oczywiście za opłatą, ale i tu można wytargować korzystne dla siebie warunki.

Zdjęcia

Marokańczycy nie lubią, gdy im się robi zdjęcia. Najczęście krzyczą wtedy i zasłaniają twarze. Ewentualnie mała opłata może sprawić, że zmienią zdanie. Jednak uleganie powoduje utrwalenie takich zachowań.

Bezpieczeństwo na drodze

Podczas naszej wyprawy, poza obszarami miejskimi, nie zdarzyło się, by jakiś kierowca jechał zbyt blisko nas czy za szybko lub żeby zagrażał w jakikolwiek sposób naszemu bezpieczeństwu. Za to spotkaliśmy się z wielkim entuzjazmem i pozdrowieniami od kierowców czy mijanych ludzi. Czasem nawet robiono nam zdjęcia! W każdej wiosce witano nas słowami "Bonjour! Bon courage!" W niektórych mniejszych wioskach trzeba uważać (niestety) na dzieci - potrafią niepostrzeżenie wyjąć coś z sakwy! Czasem kontakt z lokalnymi ludzmi na prowincji kończy się tym, że oczekują od nas prezentów lub pieniędzy. Z drugiej strony spotkaliśmy się również z ogromną gościnnością.

Język

W Maroku obok arabskiego, drugim powszechnie znanym językiem jest francuski. Funkcjonują również dialekty berberyjskie. W mniejszych i oddalonych wioskach ludność nie zna francuskiego. Warto znać podstawowe nazwy potraw i liczby. Z Marokańczykami dobrze się rozmawia, są bardzo otwarci i nie zważają na niedomagania językowe. Szczególnie gdy dochodzi do targowania.

Zakupy

Targowanie to sport narodowy Marokańczyków. Wszędzie i o wszystko można się targować. Ceny są bardzo wywindowane, więc nie warto kupować za tyle ile podają. Targi do upadłego pozwolą kupić towar nawet kilkukrotnie taniej! Często nawet warto zrezygnować z zakupu, sprzedawca wtedy godzi się na wszystko, byle sprzedać (no, prawie wszystko). Całość targu oczywiście odbywa się w przyjaznej atmosferze i najczęściej przy śmiechu obu stron. Chyba, że handlarz staje się namolny, bo z takimi też niestety można się spotkać.

Pieniądze

Walutą w Maroku jest dirham, we wrzesniu 2012 r. 1 euro przeliczało się na 10 dirhamów. Ceny w Maroku nie sa wygórowane. Hostel w Marakeszu kosztuje 80 dirhamów. Tażina można zjeść za około 40 dirhamów od łebka. Podczas naszej podróży najwięcej za nocleg zapłaciliśmy ok 120 dirhamów i to pod dachem z prysznicem. Najtaniej wypadł nocleg na campingu, jakieś 20 dirhamów od łebka (też z prysznicem). W Maroku można wymienić zarówno dolary jak i euro.